[…]
Widz, który stanął przed białą ścianą galerii, zapełnioną przez
Stanisława Dróżdża od podłogi do sufitu zwielokrotnionym słowem
„lub” – zapisanym komputerową czcionką wyciętą precyzyjnie z
czarnej folii – może poczuć się jak mucha łażąca po zadrukowanej
kartce papieru. Tekst, powiększony do rozmiarów ściennego
malarstwa, zbija z tropu swoją skalą, sprawiając, że podważone
zostaje nasze poczucie rzeczywistości. Oto mamy przed sobą
ścianę, która, przez upodobnienie do kartki papieru, zdaje się
tracić swój materialny byt: staje się pustką, umownym tłem dla
tekstu. Tekst z kolei składa się z liter, które przez swoją
wielkość i powtarzalność tworzą raczej wizualny ornament niż
słowa.
Praca „lub” jest
jednocześnie tekstem i obrazem. Ta przestrzenno-czasowa
struktura może ukazywać albo jeden, albo drugi swój aspekt –
nigdy oba naraz. Kiedy próbujemy czytać utwór jako tekst,
natychmiast przekształca się w obraz (bo zbyt mało jest do
czytania); kiedy oglądamy ornament na ścianie, nie możemy nie
widzieć, że układa się w słowa. Słowo i obraz, pozostając wciąż
różnymi kategoriami, przepływają jedno w drugie, wywołując
nawzajem swoją obecność.
Niezwykłość sytuacji
spotęgowana jest jeszcze przez fakt, iż spójnik „lub” niczego tu
nie spaja. Uwolniony z kontekstu zdania, wyraża tylko czystą,
potencjalną relację. „Lub”, mimo że często używane jako synonim
„albo”, ma swoje własne, nieco inne znaczenie: nie alternatywy,
ale zastępstwa, wymiany. To nie wybór stanowi właściwą sytuację
dla tego spójnika, ale możliwość. Zamiast jednej rzeczy możemy
mieć inną; to lub tamto, lub jeszcze inne – całe pole możliwości
do realizacji. Stoimy przed ścianą „lub”. Słowa, widoczne w
całości na jej środku, urywają się na granicy z sąsiednią
ścianą, podłogą, sufitem. Biegną gdzieś dalej w przestrzeń,
oddalają się w czasie. Mamy więc przed sobą obraz możliwości:
tych, które są teraz przed nami, które były i będą. Wokół nas
otwiera się ogromna przestrzeń potencjalnych możliwości, z
których tylko niektóre się urzeczywistniają. I daremnie możemy
pytać, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej; dlaczego właśnie to,
a nie co innego nam się wydarza…
Taka wizja w wyobraźni –
poetycka w swojej istocie – mogłaby pojawić się za sprawą
tradycyjnego wiersza, posługującego się „alchemią słowa” – czyli
grą znaczeń, powstającą na styku bliżej i dalej sąsiadujących
wyrazów. W poezji konkretnej, którą uprawia Stanisław Dróżdż,
gra słów zastąpiona zostaje innego rodzaju grą: między sensem
słowa, wyjętego ze zdania, a jego wizualnym kontekstem, w który
zostaje wrzucone. Słowo staje się w ten sposób czymś więcej
nawet niż obrazem: nabiera materialności przedmiotu, takiego
samego, jak ściana, okno czy podłoga. Spójnik „lub”, umieszczony
w zwielokrotnionej postaci na ścianie, metaforycznie otwiera w
niej drzwi dla podejrzenia: może wobec tego otaczające nas
rzeczy, tworzące rzeczywistość, na zasadzie odwróconej analogii,
są znakami, niosącymi w sobie sens, a cała rzeczywistość – jest
tekstem? Tekstem, którego oczytanie jest zadaniem na cale nasze
życie.
Wrocław, 1998 / 2009
Fragment recenzji Rzeczywistość jest tekstem. O poezji
konkretnej Stanisława Dróżdża, „Odra”, 1999, nr 7-8.